Pierwszy raz udało mi się go złapać w obiektywie – Karłątek klinek. Niestety przysiadł na spodniej części kwiatu i nijak nie dało mi się ustawić z aparatem w taki sposób, żeby nie było widać tej wygiętej rośliny.

A to drugie spotkanie

Było jeszcze trzecie, ale nie dane było mi zrobić porządnego zdjęcia. Natomiast Karłątek ryska wielokrotnie już u mnie gościł.


Fajne grubaski. Ten na dmuchawcu najbardziej mi się podoba.
W tym roku nie spotkałam ani jednego karłątka. A na klinka w ogóle nigdy się nie natknęłam, szkoda, bo ładny jest.
Jak się zastanowię, to klinika chyba też pierwszy raz spotkałem. W Warszawie od czasu do czasu w jednym miejscu miga mi kniejnik, ale jak dotąd bez szans na fotę.
A ja kniejnika spotkałam aż w trzech miejscach. W Lesie Bielańskim, na Kabatach i przy Forcie Służew. Z tego wniosek, że jakiś strasznie rzadki nie jest.